Jak to realnie było z przedświątecznymi lotami do Polski z Wielkiej Brytanii
Słucham relacji polskich mediów i części polityków, z których można domniemywać jakoby przed świętami Bożego Narodzenia samoloty z Polakami na pokładzie, masowo lądowały na polskich lotniskach, zwożąc korona wirusa w wersji brytyjskiej. Z przedstawianej narracji wynika, że Polacy mieszkający i pracujący na Wyspach są pośrednio odpowiedzialni za aktualną sytuację pandemiczną w Polsce, masowo przywożąc wirusa, który tak bezlitośnie zbiera dziś żniwo nad Wisłą.
Więc jak to było z tymi lotami do Polski?
Loty przedświąteczne zostały zawieszone. Poniżej potwierdzanie w postaci wypowiedzi i rzecznika rządu Piotra Millera. Dodatkowo zamieszczamy wpis ministra Adama Niedzielskiego dotyczący kwestii testów.
Tak, decyzją rządu loty zostały zawieszone, więc mówienie o wysyłaniu dodatkowych samolotów po Polaków na Wyspy, jest co najmniej nieścisłe. Gdyby zapytać Polaków tutaj, w Wielkiej Brytanii ilu nie mogło polecieć na zaplanowane z kilkomiesięcznym wyprzedzeniem święta z rodziną w Polsce, liczba byłaby bardzo okazała.
Akcja Lotu, pod nazwa #lotdodomu zakończyła się w kwietniu 2020. Można to sprawdzić na stronach lotu, gdzie znajduje się podsumowanie akcji lot do domu w sekcji pt. ” LOTdoDomu – Zrealizowane połączenia“.
Z opublikowanych wpisów na stronie LOT wynika, że ostatnie rejsy w ramach tej akcji odbyły się w dniu 05.04.2020.
W grudniu 2020 żadnej specjalnej akcji w stylu #LOTdoDomu nie było.
Owszem, przed świętami LOT wysłał na rejs z Warszawy do Londynu-Heathrow swojego Dreamlinera, a nie jak zwykle Boeinga737. Decyzja ta została szybko skrytykowana m.in przez Szefa KPRM Michała Dworczyka, który na antenie stacji TVN24, odniósł się do sprawy w słowach: „ Wszyscy popełniamy błędy i tę decyzję spółki w takich kategoriach traktuję”.
Loty do Polski w ostatnim czasie dla osób, które żyją i pracują na Wyspach, to słabo opłacalny pomysł, z uwagi na konieczność odbycia kwaratnanny w Polsce i po powrocie do Wielkiej Brytanii. Warto tez rzucić okiem na siatkę połączeń lotniczych, z której szybko można wywnioskować, ze wcale tak łatwo nie jest teraz znaleźć lot do Polski.
Wyjazdy z Wysp bez uzasadnionego powodu są według wytycznych wprowadzonych przez rząd Borysa Johnsona powinny być ograniczonych do tych najbardziej niezbytych – np. uzasadnionych wyjazdów służbowych.
Tak więc Polacy na Wyspach cierpliwie czekają na powrót do normalności. Raczej mało komu przychodzi do głowy, by latać w tych okolicznościach gdziekolwiek.
Sposób na transmisje wirusa do Polski, w wersji brytyjskiej i każdej innej jest wiele. Może zamiast retoryki, która już prowadzi do stygmatyzacji Polaków na Wyspach, warto pochylić się nad kwestią nieodpowiedzialnego zachowania krajanów ignorujących zalecenia, przekonanych, że wirusa nie ma.
Polska zlokalizowana jest w sercu Europy, co przez lata było dla nas atutem, ale niestety w czasie pandemii może rodzić dodatkowe zagrożenia. Wirus nie zna granic. W wersji brytyjskiej jest tak samo obecny w Polsce, jak i w Czechach, na Słowacji, w Niemczech i u innych naszych sąsiadów na kontynencie. Realnie transmisja wirusa do Polski z krajów, do których regularnie podróżujemy, gdzie Polacy pracują, przekraczając grancie dostarczając towary, czy robiąc zakupy (de facto działa to w dwie strony bo sąsiedzi też do Polski lubią wpaść na zakupy) jest dużo bardziej łatwiejsza i możliwa, niż z zamkniętej w lockdownie Wielkiej Brytanii. Wystarczy sprawdzić statystyki i też może inne kierunki poszukiwania źródła problemu rozwijającej się pandemii.