Dziennikarskie śledztwo Timesa, ujawniło dość kontrowersyjne praktyki stosowane przez jednego z czołowych dostawców energii elektrycznej i gazu w Wielkiej Brytanii.
Klienci firmy zgłaszali liczne przypadki wejść, czy próby wejść do domów (nawet pod ich nieobecność), w celu zainstalowania licznika energii elektrycznej.
Sprawa dotyczyła osób, które miały problemy z bieżącym regulowaniem rachunków za prąd.
Wobec klientów spóźniających się z płatnościami rachunków, dostawca mógł wystąpić do sądu, o specjalny nakaz zezwalający mu na wejście na teren mieszkania, czy domu, w celu instalacji nowego typu licznika.
Nagranie dziennikarskie dokumentujące zachowanie jednego z instalatorów z zewnętrznej firmy działającej dla dostawcy, nie kryjącego ekscytacji z tego, że wchodzi do domu kogoś, kto znalazł się w problemach, wywołało lawinę komentarzy i oburzenia.
Wymiany liczników dotyczyły głównie osób najmniej zarabiających, ale także osób starszych, w niełatwej sytuacji materialnej.
Prąd dostarczany do mieszkania, czy domu, opłacany w formie doładowywanej karty jest droższy niż ten płacony w standardowy sposób – na podstawie wystawianego rachunku, dlatego też sprawa jeszcze bardziej bulwersuje.
Osoby, które mają problem z płaceniem, muszą płacić więcej za dostarczany do ich posesji prąd.
Po ujawnieniu sprawy przez dziennikarzy, firma – dostawca, wstrzymała instalacje liczników na kartę. Trwa wewnętrzne wyjaśnianie sprawy. Sprawę bada obecnie także OFGEM – regulator energetyczny w Wielkiej Brytanii.
Niestety, osoby, które miały do czynienia z dość bezdusznymi instalatorami w końcu roku, a nawet w okresie świątecznym, na długo zapamiętają to w jaki sposób je potraktowano.