Jak informuje radio RMF, konkurs mający wyłonić nowego hejnalistę grającego hejnał z wieży Kościoła Mariackiego w Krakowie, zakończył się niepowodzeniem.
W związku z przejściem jednego ze strażaków, bo to oni, jak śpiewa Andrzej Sikorowski powodują, że “złote nuty spadają na Rynek” na emeryturę, Komenda Miejska Straży Pożarnej w Krakowie ogłosiła konkurs.
Z trzydziestu pięciu kandydatów, którzy zgłosili swój akces, wyłoniono sześciu i zakwalifikowano ich do ostatecznego etapu wyłonienia hejnalisty.
Cała szóstka wywiązała się z konkursowego warunku umiejętności gry na trąbce. To akrurat “zaprawde godne i sprawiedliwe”, by ten, kto dostąpi uświęconego historią zwyczaju gry hejnału na cztery strony świata, miał więcej niż blade pojęcie jak na trąbce palce układać, by nie fałszować.
Kandydaci spełnili również określony w konkursie warunek bycia hejnalistą – Polakiem. Jak wszystkim przecież wiadomo, hejnał z wieży Mariackiej wygrywać bezwzględnie należy “czapką do ziemi, po polsku”.
Pochwalili się przed komisją maturalnymi świadectwami, co wskazało komisji, że wszyscy posiadają umiejętność liczenia schodów prowadzących na szczyt Kościoła Mariackiego przynajmniej na poziomie licealnym.
I gdy już wydawało się im, że wchodzą na wieżę, złośliwa acz szacowna strażacka komisja zarządziła testy sprawnościowe, których nie zaliczył żaden z egzaminowanych.
Komisja konkurs zakończyła, egzaminowanych na siłownie odesłała i ustami rzecznika zapowiedziała, że wkrótce ogłosi kolejny nabór.