Dzisiaj reprezentacja Polski w piłce nożnej rozegra ostatni mecz w tym roku. Na Stadionie Śląskim zmierzymy się z Holandią w rozgrywkach Ligii Narodów. Wiemy, że na awans i wyjście z grupy nie mamy szans, ale i tak będzie to kolejny mecz z serii gramy, by coś udowodnić.
Po blamażu w spotkaniu z Włochami i porażce 2 -0 po fatalnej grze, atmosfera wokół reprezentacji stała się nieco mętna. Kibice, znawcy piłki, komentatorzy przepuścili frontalny atak na selekcjonera reprezentacji Jerzego Brzęczka zarzucając mu złe przygotowanie zespołu, zły wybór taktyki, zły dobór piłkarzy itd.
Obserwując reakcje po ostatniej przegranej, można odnieść wrażenie, że wiele osób w Polsce udaje zaskoczenie słabymi wynikami niczym drogowcy, których co rok zaskakuje zima.
W ferworze dyskusji zapominamy o małym istotnym szczególe – to nie trener wygrywa spotkanie, ale zawodnicy.
Patrząc obiektywnie na nasz skład mamy kila nazwisk, które przebiły się do zagranicznych lig i jedną super gwiazdę w skali Europy, ale na tle piłkarskich drużyn z Europy piłkarsko jesteśmy kilka poziomów niżej. Stare trenerskie powiedzenie mówi – nazwiska nie grają… W aspekcie umiejętności technicznych – niestety fakty są takie, że wielu naszym zawodnikom piłka przeszkadza, co widać w nieumiejętnym przyjęciu piłki, w ilości niedokładnych podań, dośrodkowań, itp..
Jeśli do tego dodać zaangażowanie, często wyglądające jak stricte kalkulowane na to by nie złapać na kadrze kontuzji, to nie ma się co dziwić, że przegrywamy. Nie wystarczy zapowiadać gry jak nigdy w życiu, dmuchać przedmeczowego balona, który i tak pęka po 15 minutach od pierwszego gwizdka.
Mecz można przegrać bo taki jest sport, ale można to zrobić po walce, zostawiając serce na boisku.
Jak mamy odnosić wyniki jako reprezentacja skoro drużyny reprezentujące nas w pucharach (poza wyjątkami, jak w tym roku Lech) kończą na etapie pierwszej , drugiej rundy kwalifikacji, przegrywając z amatorami z Gibraltaru, Liechtensteinu, itd.
To mówi samo za siebie o poziomie gry w naszej lidze. Drodzy trenerzy, działacze, może warto pochylić się na tym jak podchodzimy do procesu szkolenia w drużynach klubowych, do gry na naszym polskim podwórku?
Jak reprezentacja ma wygrywać jeśli nasi kadrowicze w ligach zagranicznych siedzą na ławce, albo graja po kilka minut wchodząc na końcówkę meczu. To kwestia dotycząca sposobu w jaki zarządza się karierami młodych rokujących graczy. Sam transfer do znanego klubu nie jest gwarantem rozwoju kariery piłkarza. Przykładów nie brakuje.
Powód dlaczego reprezentacja gra jak gra jest bardziej złożony i na pewno nie można zdiagnozować tego uproszczonym stwierdzeniem – wina Brzęczka.
Budowanie reprezentacji zaczyna się dużo wcześniej niż na etapie przyjazdu na kadrę. To długotrwały proces zaczynający się od chwili kiedy szkolimy młodzież do gry w na wyższych poziomach rozgrywek. Odpowiednia praca nad umiejętnościami piłkarskimi, ale też mentalnymi.
Jakikolwiek selekcjoner, bez znaczenia czy będzie to Brzeczek, czy nawet sam Jose – the special one, nie nadrobi z zawodnikami na kilkudniowych zjazdach kadry, tego czego powinni nauczyć się podczas wieloletniej, regularnej gry w klubach na polskich i zagranicznych boiskach.