W prawdziwie jesiennej aurze, bo przecież śniegu w Polsce jak na lekarstwo, zawodami w Wiśle rozpoczęła się tegoroczna, czterdziesta już edycja zimowego Pucharu Świata w skokach narciarskich.
30 konkursów indywidualnych, 6 drużynowych, a wszystko zwieńczone Mistrzostwami Świata w lotach narciarskich – to program obowiązkowy dla zawodników i wszystkich miłośników tej dyscypliny sportu na najbliższe trzy miesiące.
Już na kilka dni przed zawodami biały język zeskoku skoczni imienia Adama Małysza w Wiśle przygotowywany był mozolnie przez specjalistów walczących z czasem i przeciwnościami pogody z dobrym – w opinii zawodników i trenerów skutkiem.
W piątek 22 listopada zawodnicy przeprowadzili sesję treningową, a wieczorem przystąpili do serii kwalifikacyjnej niedzielnego konkursu indywidualnego.
Pierwsze zawody miały odsłonić formę poszczególnych ekip, ich stan przygotowań do rozpoczynającego się sezonu. Nas oczywiście najbardziej interesowała dyspozycja polskich skoczków w kontekście zmagań indywidualnych, ale i rozgrywającego się już następnego dnia konkursu drużynowego.
Czy weekend w Wiśle dostarczył odpowiedzi na te pytania?
Można śmiało przywołać słowa piosenki….”the answer, my friend, is blowin’ in the wind….”, bo to wiatr był prawdziwym “bohaterem” tych zawodów. Silne podmuchy nad skocznią spowodowały, że piątkowe kwalifikacje odbyły się z opóźnieniem.
To wiatr poniósł austryjackiego zawodnika w drugiej rundzie sobotniego konkursu drużynowego, dając ekipie austryjackiej przewagę nad innymi zespołami nie do odrobienia.
To wiejące momentami nad zeskokiem 5 metrów/ sekundę podmuchy powodowały, że w trakcie niedzielnego konkursu indywidualnego zasadne było stawianie pytań o prymat bezpieczeństwa zawodników nad dążeniem do konytnuowania zawodów za wszelką cenę przez dyrektora zawodów Waltera Hoffera.
Sobotni turniej drużynowy zakończył się zwycięstwem Austryjaków, przed Norwegami i reprezentacją Polski w składzie Stoch, Kubacki, Wolny, Żyła.
Tego ostatniego może zabraknąć w kolejnych zawodach za tydzień w Finlandii. Upadek w drugiej serii niedzielnych zawodów spowodował, że mocno się poturbował.
Konkurs indywidualny wygrał Norweg Daniel-André Tande, drugie miejsce zajął Słoweniec Anže Lanišek wyprzedzając trzeciego na podium Kamila Stocha.
Loteryjne zawody w Wiśle spowodowały, że przed kolejnym konkursem w Kuusamo w Finlandii wciąż więcej pytań niż odpowiedzi.