Kiedy w połowie stycznia rozpoczynał się tenisowy turniej Australian Open na kortach w Melbourne, polscy kibice wiązali ogromne nadzieję z grą naszej, a zarazem światowej rakiety numer jeden Igi Świątek.
Na ciągle pozostającą w jej cieniu Magdalenę Linette niewielu stawiało. Tymczasem tenisistka z Poznania zaskoczyła nie tylko kibiców, ale i znawców tenisa, docierając do ćwierćfinału turnieju.
W meczu o półfinał, uległa rozstawionej z numerem piątym w turnieju Białorusinką Aryną Sabalenką.
Dotarcie do gry o półfinał było dla 30 letniej Linette dużym zaskoczeniem, ale i spełnieniem marzeń.
Z każdym wygrywanym meczem zawodniczka jakby sama siebie przekonywała, że potrafi grać piękny tenis, mierząc się z plasowanymi wyżej w rankingach konkurentkami. Wygrana z byłą liderka światowego tenisa Karoliną Pliskovą było potwierdzeniem wysokiej formy Polki. Niestety, w starciu z Sabalenką sił już nie wystarczyło.
Podsumowując- turniej w Melbourne pokazał, że mamy dwie grające na światowym poziomie “rakiety” zdolne rywalizować z najlepszymi w tym fachu.
Nie bez szans są również nasi panowie. Huberta Hurkacza nie trzeba nikomu przedstawiać, a zaskakująco świetna gra Jana Zielińskiego – młodzieżowego mistrza olimpijskiego z 2014 roku, który wraz z Monakijczykiem Hugo Nysem dotarł do finału w grze podwójnej mężczyzn turnieju w Melbourne potwierdza, że Polski tenis jest na fali wznoszącej.
Co ważne wszyscy polscy sportowcy mogli liczyć na świetny doping ze strony kibiców. Oglądając transmisje telewizyjne z meczów z udziałem Polaków, na trybunach widać było polskie akcenty.
Polonia w Australii, a także polscy kibice, którzy na turniej przyjechali z rożnych stron świata, nie zawiedli w dopingu po raz kolejny. Żywiołowy doping na jaki mogą liczyć reprezentujący Polskę tenisiści to już tradycja bez względu na miejsce turnieju – Australia, Miami, Londyn.